Moja podróż po Zatoce Tajlandzkiej rozpoczęła się od zwiedzania Singapuru. Wędrując przez starą dzielnicę kolonialną, dotarłam do Padang – zielonych terenów otaczających dzielnicę biznesową miasta, a następnie do Klubu Krykieta, budynków Parlamentu, Sądu Najwyższego i Ratusza. Kontynuując poszukiwanie religijnych korzeni mieszkańców Singapuru, odwiedziłam Świątynię Zęba Buddy, rekomendowaną przez przewodniki turystyczne. Ciekawość wzbudziło we mnie również zachwycające piękno Ogrodów Orchidei, gdzie według informacji rośnie aż 20 tys. odmian tych fascynujących roślin. Indyjski wpływ na kulturę Singapuru odkryłam w dzielnicy Małe Indie, pełnej egzotycznych przypraw, kolorowych sari i niezwykłych ludzi.
Miłe zaskoczenie spotkało mnie w Singapurze, gdzie mimo gęstej sieci zaludnienia, nie napotkałam na problemy związane z korkami drogowymi czy tłokiem na stacjach metra. Wręcz przeciwnie, miejsca te są przestronne i czyste. Przykładem może być tu metro prowadzące do hotelu Marina Bay Sands, które zachwyciło mnie swoją czystością. W Singapurze obowiązują surowe zasady dotyczące higieny, które obejmują zakaz jedzenia, picia, palenia i zaśmiecania w miejscach publicznych, a nawet przewożenie durianów – owoców słynących z intensywnego i nieprzyjemnego zapachu. Docierając do hotelu pojechałam na punkt widokowy na ostatnim piętrze budynku, skąd rozciąga się niesamowita panorama miasta.